Czy każdą chorobę przewlekłą można wyleczyć?
Urodził się 30 września 1947 r. w Gdyni. Studia medyczne ukończył w 1973 r. w Akademii Medycznej w Gdańsku na wydziale lekarskim (obecnie Gdański Uniwersytet Medyczny).
Od 1973 r. do 1 maja 2009 r. pracował nieprzerwanie w Katedrze i Zakładzie Fizjologii Akademii Medycznej w Gdańsku, a więc od ukończenia studiów medycznych i uzyskania dyplomu lekarza. Na początku mojej kariery naukowej zajmował się leczeniem bólu we wszystkich jego aspektach. Ponieważ do leczenia bólu trzeba było stosować inwazyjne metody, w 1977 r. zrobił specjalizację z chirurgii ogólnej. Zaraz po uzyskaniu tej specjalizacji, rozpoczął kolejną specjalizację z anestezjologii, która przed zdaniem końcowych egzaminów, na skutek wyjazdu na trekking w Himalaje, przerwał.
Potem zmarł mój promotor prof. Frykowskiego i kontynuacja tej tematyki była niemożliwa. W międzyczasie w 1980 r. uzyskał stopień doktora nauk medycznych na podstawie rozprawy: „Próba obiektywizacji zjawiska bólu w badaniach doświadczalnych na kotach”. Metody leczenia bólu były oparte zarówno na metodach stosowania leków, blokad, jak również metod alternatywnych np. akupunktury i elektrostymulacji. Ukończyłem wszystkie stopnie wtajemniczenia w tej dziedzinie. Został nawet wysłany przez Polskie Ministerstwo Zdrowia na kurs 6-tygodniowy do Korei Północnej, gdzie ta metoda była stosowana powszechnie. Miał okazję poznać osobiście Kim Ir Sena.
Dalsza kariera Frydrychowskiego zawodowa była związana z badaniami zaburzeń wewnątrzczaszkowych. Opracował unikalną w skali światowej metodę „zaglądania do wnętrza czaszki” metodą nieinwazyjną. Polegała ona na analizie wiązki światła podczerwonego, którą wprowadzał do wnętrza czaszki i analizie jej charakterystyki, po odbiciu się od powierzchni mózgu i powrocie na zewnątrz czaszki. Nikomu na świecie nie udało się rozwiązać problemów czystej rejestracji i zbudowania aparatury pomiarowej. Frydrychowskiemu jako jedynemu się to udało (zajęło to – ponad 20 lat). Szereg badań na ten temat opublikował w zachodnich czasopismach. Na ich podstawie uzyskał stopień doktora habilitowanego i na zakończenie jego pracy na Uczelni tytuł profesora zwyczajnego. 1 października 2009 r. zostały mu powierzone obowiązki Kierownika nowo powstałego Zakładu Fizjologii Człowieka na Wydziale Nauk o Zdrowiu Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Zorganizowałem ten Zakład i od momentu jego powstania do przejścia na emeryturę był on w czołówce najlepszych 10 Katedr i Zakładów na Uczelni.
“Owocem mojej dotychczasowej pracy i działalności naukowej jest ponad 167 publikacji naukowych, w tym 37 prac z IF w czasopismach o zasięgu międzynarodowym o łącznym wskaźniku oddziaływania IF 87.109 punktów KBN/MNiSzW. 1242.500. Liczba cytowań bez autocytowań wynosi: 387 (wg Scopus), 343 (wg Web of Science); indeks- h: 12 (wg Scopus, 12 wg Web of Science). Posiadam 4 przyznane patenty krajowe, 7 zgłoszeń patentowych i jedno międzynarodowe zgłoszenie patentowe. Opublikowałem 58 komunikatów zjazdowych.
W czasie mojej pracy uzyskałem szereg wyróżnień i nagród, w dziedzinie wynalazczości, między innymi:
- Złoty medal z wyróżnieniem na wystawie Brussels Eureka 97 za Systeme pour le monitoring non-invasif de lʼespace du cerveau et de la pulsation cerebro-vasculaire;
- Nagrodę Specjalną fl amandzkiego Ministra Finansów, Budżetu i Polityki Zdrowotnej na tejże wystawie za Systeme pour le monitoring non -invasif de lʼespace du cerveau et de la pulsation cerebro-vasculaire;
- Złoty medal na wystawie 26 Salon International des Inventions – Geneve 98, za System pour le monitoring non-invasif du volume du cerveau;
- Grand Prix na I Międzynarodowej Wystawie Wynalazków INNOWACJE 98, za System do nieinwazyjnego monitorowania zmian objętości mózgu;
- List gratulacyjny w 1999 r. od Przewodniczącego Komitetu Badań Naukowych Ministra Andrzeja Wiszniewskiego za opracowanie Systemu do nieinwazyjnego monitorowania zmian ukrwienia mózgu.
Współorganizowałem, na zlecenie Pana Profesora Z. Garnuszewskiego, kursy z zakresu akupunktury. Byłem organizatorem XIII Zjazdu Polskiego Towarzystwa Fizjologicznego, który odbył się w Gdańsku, w dniach 22-26 września 1975 r.
W 1999 r. otrzymałem godność Członka Honorowego Polskiego Towarzystwa Akupunktury.
Za swoją pracę i działalność zostałem uhonorowany:
- Pucharem za promocję nauki polskiej na świecie, w 1997 r. przez Przewodniczącego Komitetu Badań Naukowych, Ministra Andrzeja Wiszniewskiego;
- Listem gratulacyjnym w 1999 r. od Prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej Prof. Jerzego Buźka za opracowanie Systemu diagnostyczno- terapeutycznego do refl eksoterapii i programu do nauki akupunktury;
- Złotym Krzyżem Zasługi w 2000 r.;
- Honorową Srebrną Odznaką Stowarzyszenia Polskich Wynalazców i Racjonalizatorów w roku 2000.
Od 2003 roku zainteresowałem się kosmetologią. Owocem tego jest uzyskany patent na otrzymywanie kolagenu ze skór ryb. Od tego roku prowadzę własną fi rmę produkującą kosmetyki. Jej asortyment to ponad 20 różnych produktów.
Zainteresowania:
- nurkowanie (185 nurkowań w akwenach całego świata, w tym Nowej Gwinei i Papui, Zanzibarze, Mauritiusie);
- fotografi a artystyczna;
- tenis;
- narty (przejechane wszystkie szlaki Alpejskie w: Francji, Włoszech, Szwajcarii i Austrii);
- żeglarstwo.
Mimo przejścia na emeryturę prowadzę dalej badania związane z konopiami i ich wspaniałymi efektami leczniczymi, i kontynuuję badania związane z zaburzeniami równowagi wewnątrzczaszkowej na modelach matematycznych. Swoją wiedzę w leczeniu chorób przewlekłych wykorzystuję podczas konsultacji pacjentów we własnej przychodni ADVITA w Bydgoszczy. Mój cel i hasło to: „Zostań super stulatkiem”. Hasło niezbyt wygodne dla ZUS-u i nie tylko. Planuję dalej prowadzić wykłady (regularnie występuję podczas Konferencji „Czego Ci lekarz nie powie”), uczyć społeczeństwo jak być zdrowym, doprowadzić do uwolnienia zawodu lekarza i do powstania Niezależnych Izb Lekarskich. Jestem Prezesem Towarzystwa Lekarzy Medycyny Zintegrowanej (TLMZ) i członkiem Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców (PSNLiN). Moim marzeniem i celem jest doprowadzić, aby lekarze mogli leczyć skutecznie, na podstawie literatury światowej i doświadczeń kolegów. Opracowuję algorytmy dożylnego podawania skutecznych substancji (doprowadzając do wściekłości Izby Lekarskie i władze Uczelni), uczę innych, jak to robić i będę nadal to robił. Ostatnia moja pasja od kilku lat to fi – zyka kwantowa w zastosowaniu medycznym. To są dopiero cuda. O tym może w artykułach na łamach Czasopisma HARMONIA. Twoje Zdrowie. Twoja Odpowiedzialność.
Podsumowanie
Prof. Andrzej Frydrychowski | Izby lekarskie #prześladują dziś #uczciwych #lekarzy. Zalecają nie leczenie, lecz to co nazywam „zaleczaniem”. Stoją za tym olbrzymie pieniądze #korporacji #medycznych.
“Jestem profesorem zwyczajnym, doktorem habilitowanym nauk medycznych i lekarzem z dużym doświadczeniem zawodowym. Doczekałem się dziwnych czasów, w których białe jest czarne a czarne białe. Więcej, przedstawiane dowody, że coś jest białe nie docierają do osób, które decydują o naszym zdrowiu i życiu. Staje się to niebezpieczne dla każdego z nas. Ponieważ od paru lat spotykam się z absurdami zarządzania w sferze medycznej, postanowiłem te bzdury przerwać i poinformować szeroko społeczeństwo, co się dzieje. Uważam, że najcenniejsze, co mamy, to nasze zdrowie i komfort życia. W chwili obecnej zostaje to mocno nadwyrężone. Przedstawię to na swoim przykładzie, lecz dotyczy to wszystkich uczciwych lekarzy chcących leczyć bezpiecznie według zasad zdrowego rozsądku, czyli dążąc do usuwania przyczyn choroby. Dotyczy to leczenia chorób przewlekłych.
Przemysł farmaceutyczny
Każdy zdrowo myślący lekarz będzie szukał przyczyny powstania choroby i postara się ją usunąć. To jest logiczne. Natomiast przemysłowi farmaceutycznemu w pogoni za zyskiem zależy ażeby pacjent był wiecznym pacjentem i przyjmował coraz częstsze i większe dawki leków. Nie jest zainteresowany wyleczeniem, bo straci źródło dochodów. Teraz zaczyna się bezwzględna walka nie o zdrowie, ale o pieniądz. Metody tej walki są znane od zawsze, ostatnio zaś doprowadzone je do perfekcji. Trzeba wpłynąć na osoby decydujące o metodach leczenia oraz trzeba zastraszyć osoby uczciwe, mówiące prawdę, a w ostateczności pozbyć się ich. Większość lekarzy się przestraszy i umilknie.
Ostatnio popularną grą w izbach lekarskich jest znana „gra w pomidora”. Ja mówię, że mam zgodę pacjenta na wykonywane zabiegi – słyszę „pomidor”, tłumaczę, ze opieram się na literaturze naukowej – słyszę „pomidor”, odpowiadam, że stosuję metody naturalne i słyszę, że „szkodzę”. Wynikiem końcowym tej gry izb lekarskich, jest zawieszenie prawa wykonywania zawodu: nie za błędy w sztuce lekarskiej, ale za poglądy odmienne od main streamu i brak posłuszeństwa. Co jest za to w izbach promowane zamiast uczciwego leczenia przez usuwanie przyczyn to „zaleczanie”. Promowane są te terapie, które nie leczą pacjentów, usuwając przyczyny chorób, lecz tylko „zaleczają” ich objawy. Dlaczego? Wyjaśnię poniżej.
W dzisiejszym świecie, świat lekarski został w znacznym stopniu zniewolony siłami komercji. Choć powinni działać w interesie pacjenta, lekarze będący „zaleczaczami” praktykę lekarską wykonują głównie w interesie własnym. Miast być czynnikiem zdrowia pacjenta, stają się częścią wielkiego przemysłu medycznego i farmaceutycznego, którego głównym celem jest zysk. Zaleczanie przez nich objawów chorób może dać spektakularny, krótkoterminowy efekt, ale po jakimś czasie choroba powraca i to zazwyczaj ze zdwojoną siłą. Nieprawidłowy schemat leczenia jest wielokrotnie powtarzany, napędzając zyski producentów leków. „Zaleczanie”, a nie leczenie trwa nieraz całymi latami. Kończy się dopiero zgonem pacjenta. Dotyczy to zalecanych i stosowanych przez lekarzy na ogromną skalę antybiotyków, sterydów, IPP – o zgrozo często stosowanych profilaktycznie! Podkreślmy, stosowane są one pomimo stwierdzonych i udowodnionych licznych działań ubocznych! I chodzi tu o zgony, lub nieusuwalne kalectwo, a nie o ból głowy. Zapisywacz leków, lub jak kto woli „zaleczacz”, ma tłumy pacjentów i stateczne, wygodne życie, bez ponoszenia odpowiedzialności za to, co robi – bardzo często kosztem chorych i często szkodząc interesom państwa polskiego, które na to pozwala, a tak naprawdę finansuje w istocie niemoralny proceder.
Należy nadmienić, że twórcom izb lekarskich przyświecało inne, niż dzisiaj ich funkcjonowanie – miała to być instytucja broniąca zdrowia pacjenta, a nie, tak jak obecnie, przemysłowo-handlowego lobby korporacji medycznych. Izby lekarskie nie miały być narzędziem służącym do wyniszczania tych nielicznych etycznych lekarzy, którzy odważnie wypowiadają poglądy na naukę i medycynę różniące się od poglądów mainstreamu narzuconych przez przemysłowe lobby (medyczne i farmaceutyczne). Jakże jednak może być inaczej w Polsce, gdzie u wielu rządowych ekspertów medycznych zachodzi wyraźny konflikt interesów, gdyż pobierają oni lub pobierali znaczne wynagrodzenia od korporacji; w kraju, którego służby pozwalają, by z budżetu publicznego wyciekały do kieszeń firm farmaceutycznych setki milionów (a może nawet miliardów) złotych? Trzeba to jasno powiedzieć – Polskę ogarnia korupcja i chęć zysku, która jest sprzeczna z dobrem pacjenta i dobrem obywateli. My, skromni lekarze, nie mamy na to wpływu. Jeżeli jednak nie będziemy mówili o tym otwarcie i nie przemówimy do sumień politykom – decydentom, sytuacja nie ulegnie zmianie. Izby lekarskie dalej będą dalej preferować środki często ograniczające się do czasowego niwelowania objawów choroby, a nie do usunięcia ich przyczyn i tego rodzaju praktyki narzucać lekarzom, czyniąc z nich „zaleczaczy” i ich demoralizując.
Podstawą działalności państwa w dziedzinie służby zdrowia powinna być profilaktyka oraz stosowanie skutecznych i tanich metod leczenie nie mających działań ubocznych. W ten sposób poprawi się ogólny stan zdrowia społeczeństwa, uzyskamy dużo pieniędzy na naukę i dalszy rozwój metod inwazyjnych. Medycyna inwazyjna osiąga wprost genialne efekty. Diagnostyka pozwala na zajrzenia do poszczególnych komórek w poszukiwaniu patologii. Możemy zobaczyć lokalizacje myśli w strukturach mózgu. Zabiegi chirurgiczne można wykonywać z dokładnością ułamka milimetra. To jest genialne i na to powinny iść pieniądze. Natomiast błędne leczenie, czyli „zaleczanie” chorób przewlekłych to dramat dla wielu ludzi. Powinniśmy postawić na prawdziwe leczenie i odbudowę układu odpornościowego, co będzie skutkowało permanentnym zdrowiem.
Obecna działalność izb lekarskich jest szkodliwa i podobne zastrzeżenia można wysunąć do procesu kształcenia medycznego. Nie możemy przyszłych lekarzy wychowywać na zapisywaczy leków oraz procedur medycznych, jakby byli nie podmiotami ustaw medycznych, lecz niewolnikami, zniewolonymi przez narzucone im odgórnie algorytmy postępowania. Owe niewolnicze algorytmy nie służą pacjentom, lecz ciemnym, krociowym interesom finansowym, które pozostają w sprzeczności z zasadami określonym w Kodeksie Etyki Lekarskiej. Metody „zaleczania” są u nas obecnie promowane, zaś jak na ironię stosowanie prawidłowych metod leczenia kończy się coraz częściej odebraniem lekarzowi, często wysokiej klasie specjaliście, prawa wykonywania zawodu. Taka krzywda spotkała mnie osobiście, a ostatnio prawo do wykonywania zawodu na rok odebrano dr. n. med. Zbigniewowi Martyce, nie bacząc na jego wieloletnią praktykę lekarską, funkcję ordynatora oddziału i wielki szacunek u pacjentów. Największą jednak szkodą jaką wyrządzają skorumpowane izby lekarskie jest podważenie zaufania do lekarza. Niedawno przyszedł do mnie pacjent z choroba nowotworową w trakcie chemii. Lekarz prowadzący onkolog, zabronił mu stosowania witamin i suplementów. Jego poziom Witaminy D3 wynosił 6.6 ng/ml. W ten sposób jego szansa na wyleczenie stałą się równa zero. I to jest dobro chorego? Przysięga Hipokratesa staje się w polskim środowisku medycznym czystą abstrakcją, a pacjenci zaczynają to zauważać.
Demoralizacja życia społecznego jest może zakorzeniona na wyższym poziomie niż izby lekarskie. Ideałem dla ZUS-u jest człowiek, który umiera zaraz po przyznaniu mu emerytury, a jego zgromadzone pieniądze przepadają. Ryba psuje się od głowy. Jeżeli żyjemy w państwie, które pozwala na postępującą komercjalizację życia w obszarach takich opieka zdrowotna, powszechna edukacja, czy spokojna starość, to co może zrobić pojedynczy obywatel – lekarz? Jedynie nagłaśniać nieprawidłowości i bezprawie. Musimy być tego wszyscy świadomi, aby uchronić nasze moralne społeczeństwo oraz nasze życie i zdrowie. Tematem publicznym są nadmiarowe zgony Polaków (nie tylko na Covid, ale też na posocznice szpitalne). Czy na ten temat odbędzie się otwarta debata publiczna? Czy ktoś to wyjaśni, opublikuje, przyzna się do błędu i przeprosi? Tymczasem, sprawy idą w niepokojącym innym kierunku, jakim są coraz liczniejsze procesy uczciwych, inaczej myślących lekarzy, zorientowanych na skuteczne, przyczynowe leczenie. Jakby na potwierdzenie swej komercyjności, izby lekarskie zachęcają do zdobycia punktów edukacyjnych na spotkaniach firm farmaceutycznych, reklamujących swoje produkty. To jest współczesna wiedza lekarza? A co na to Hipokrates?
Na koniec chciałbym przypomnieć o dwóch zasadach Kodeksu Etyki Lekarskiej, które w zaleceniach izb lekarskich tak skutecznie obecnie się omija.
Art.2 Najwyższym nakazem lekarza jest dobro pacjenta. (Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne, wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady.)
Art.6 Lekarz ma niczym nieograniczoną swobodę w zakresie wyboru metod które uzna za najskuteczniejsze. Powinien jednak ograniczyć czynności medyczne do rzeczywiście potrzebnych choremu zgodnie z aktualnym stanem wiedzy. (Jest to wiedza zdobyta z publikacji naukowych i potwierdzona w badaniach, a nie ta, która jest narzucona przez MZ czy przez funkcjonariuszy izb lekarskich).
Z wnikliwie przeze mnie przestudiowanych zasobów nauki, popartych doświadczeniem wielu wybitnych lekarzy z całego świata jednoznacznie wynika, że wiele chorób przewlekłych, uznanych przez izby lekarskie za nieuleczalne, można w pełni skutecznie leczyć. Należą do nich na przykład cukrzyca typu 2, choroba Hashimoto, choroby tarczycy, choroba Leśniowskiego-Crohna, wiele nowotworów, w tym nowotwory mózgu – glejaki, stopa cukrzycowa, reumatoidalne zapalenie stawów, zaburzenia snu, a także procesy miażdżycowe. To są przykłady chorób, które można skutecznie leczyć, nie jedynie zaleczać. Gdyby funkcjonariusze izb lekarskich oraz urzędnicy w Ministerstwie Zdrowia chcieli rzeczywiście poznać recenzowaną, profesjonalną, naukową literaturę przedmiotu, a nie polegali jedynie na opiniach ekspertów powiązanych z wielkimi korporacjami, uzupełniliby swoją wiedzę i poznali najnowsze osiągnięcia na polu medycyny z całego świata. Czynią zaś odwrotnie: nie dość, że się nie kształcą, to jeszcze prześladują tych uczciwych lekarzy w Polsce, którzy nie chcą się podporządkować medycznej komercji i leczą pacjenta. W ten sposób prowadzą polską medycynę do upadku i doprowadzają do nadmiarowej liczby zgonów.
Prof. dr hab. nauk medycznych Andrzej Frydrychowski był do czasu emerytury zatrudniony w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym (1973-2017). Jest autorem ponad 300 prac naukowych. Obecnie pełni funkcję prezesa Towarzystwa Lekarzy Medycyny Zintegrowanej.
źródło: DoRzeczy.pl”
Pracownia Sygnałów Biomedycznych
uczelnia-badawcza.gumed.edu.pl
Pracownia Sygnałów Biomedycznych
Gruszecki M, Lancaster G, Stefanovska A, Neary JP, Dech RT, Guminski W, Frydrychowski AF, Kot J, Winklewski … Nuckowska MK, Gruszecki M, Kot J, Wolf J, Guminski W, Frydrychowski AF, Wtorek J, Narkiewicz K, Winklewski … Gruszecka A, Gruszecki M, Neary JP, Singh J, Teckchandani T, Waskow M, Wszedybyl-Winklewska M, Guminski W, Frydrychowski … Gruszecka A, Nuckowska MK, Waskow M, Kot J, Winklewski PJ, Guminski W, Frydrychowski AF, Wtorek J, Bujnowski … A, Waskow M, Malkiewicz MA, Neary JP, Singh J, Teckchandani T, Kratzig GP, Wszedybyl-Winklewska M, Frydrychowski
Biomedical Signals Laboratory
research-university.mug.edu.pl
Biomedical Signals Laboratory
Gruszecki M, Lancaster G, Stefanovska A, Neary JP, Dech RT, Guminski W, Frydrychowski AF, Kot J, Winklewski … Nuckowska MK, Gruszecki M, Kot J, Wolf J, Guminski W, Frydrychowski AF, Wtorek J, Narkiewicz K, Winklewski … Gruszecka A, Gruszecki M, Neary JP, Singh J, Teckchandani T, Waskow M, Wszedybyl-Winklewska M, Guminski W, Frydrychowski … Gruszecka A, Nuckowska MK, Waskow M, Kot J, Winklewski PJ, Guminski W, Frydrychowski AF, Wtorek J, Bujnowski … A, Waskow M, Malkiewicz MA, Neary JP, Singh J, Teckchandani T, Kratzig GP, Wszedybyl-Winklewska M, Frydrychowski
Subject Area and Research Team: VIII. Sleep medicine
research-university.mug.edu.pl
Subject Area and Research Team: VIII. Sleep medicine
Nuckowska MK, Gruszecki M, Kot J, Wolf J, Guminski W, Frydrychowski AF, Wtorek J, Narkiewicz K, Winklewski
Centrum Medycyny Translacyjnej
uczelnia-badawcza.gumed.edu.pl
Centrum Medycyny Translacyjnej
Wszedybyl-Winklewska M, Wolf J, Swierblewska E, Kunicka K, Gruszecki M, Guminski W, Winklewski PJ, Frydrychowski
Translational Medicine Centre
research-university.mug.edu.pl
Translational Medicine Centre
Wszedybyl-Winklewska M, Wolf J, Swierblewska E, Kunicka K, Gruszecki M, Guminski W, Winklewski PJ, Frydrychowski
Oświadczenie w sprawie aktywności prof. Andrzeja Frydrychowskiego
gumed.edu.pl
Oświadczenie w sprawie aktywności prof. Andrzeja Frydrychowskiego
Profesor Andrzej Frydrychowski był zatrudniony w Uczelni w latach 1973-2017.
==================================================
Dnia 23.04.2024 Andrzej Frydrychowski
Prof. Andrzej Frydrychowski
APEL DO LEKARZY POLSKICH
REZYGNACJA Z CZŁONKOSTWA W IZBIE LEKARSKIEJ
Szanowni Państwo, Koledzy Lekarze
Choć jestem czynnym naukowcem, profesorem zwyczajnym, doktorem habilitowanym nauk medycznych i lekarzem z dużym doświadczeniem zawodowym (tytuł profesora uzyskałem po spełnieniu niezbędnych, wieloszczeblowych kryteriów do tego wymaganych, gdzie mój dorobek oceniali wybitni eksperci z wielu specjalności w naukach medycznych, zatem profesorem nie zostałem w oparciu o kryteria polityczne, organizacyjne, czy biurokratyczne), na przestrzeni kilku ostatnich lat byłem regularnie zmuszany przez funkcjonariuszy Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku do udziału w postępowaniach, których celem było zdyscyplinowanie mnie i zawrócenie do mainstreamu standardowej praktyki medycznej. Nie dałem się, co w efekcie zmusza mnie do złożenia następującego oświadczenia:
Ex nunc raz na zawsze rezygnuję z członkostwa w Okręgowej Izbie Lekarskiej i wnoszę o skreślenie mnie z listy jej członków. Dożywotnio rezygnuję z ubiegania się o wpisanie mnie ponowne na listę członków którejkolwiek z izb lekarskich na terenie naszego kraju.
Funkcjonariusze OIL w Gdańsku, chcąc mnie poniżyć i upodlić, skierowali mnie na pełne szkolenie z zakresu elementarnej wiedzy lekarskiej, jakie przechodzą wszyscy lekarze kończący studia medyczne. Jakbym był niedoukiem. Tymczasem z powodów, które szczegółowo opisuję i wymieniam poniżej, sądzę, że kompromitują nie mnie, lecz gdańską i wszystkie izby lekarskie, które tworzycie Wy. Polscy Lekarze.
UZASADNIENIE
Mój apel dotyczy w tej samej mierze funkcjonariuszy Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, co każdego Polskiego Lekarza – członków izb lekarskich naszego kraju. Wszystkich tych, którzy w imię korzyści osobistych – pieniędzy i innych benefitów uzyskiwanych w czasie wykonywania zawodu, zaprzedali przysłowiową „duszę diabłu” i sprzeniewierzyli się słowom przysięgi Hipokratesa. Struktury izb lekarskich, zamiast dynamizować oraz rozwijać, psują i demoralizują środowisko lekarskie na zasadzie, że ryba psuje się od głowy. Moralnie niszczonych jest wielu lekarze bez względu na wiek. Młodzi i starzy. Wyjątki są tak nieliczne, że uczciwi lekarze są widoczni z daleka. I świecą jak latarnie swoją czystą i moralną aurą. Niestety z tego samego powodu są również łatwym celem.
Kto musi się bronić? Kto jest atakowany? A kto atakuje? I jest oprawcą? Atakowani są kompetentni i uczciwi lekarze, których dążeniem w leczeniu chorych jest poszukiwanie przyczyny choroby i jej eliminacja. Co syntetycznie mówiąc: oznacza prawdziwe wyleczenie pacjenta.
Atakującymi są funkcjonariusze izb lekarskich i ich struktury. Poniżej wyjaśniam, dlaczego nie powinni być nigdy więcej określani mianem „lekarz”. Z perspektywy naukowej wiedzy medycznej, którą posiadam, są to bowiem „zaleczacze”. Nie leczą pacjentów, tylko zaleczają objawy chorób. Choć powinni działać w interesie pacjenta, praktykę lekarską wykonują głównie w interesie własnym. Tak naprawdę stanowiąc zespół handlowy przemysłu medycznego i farmaceutycznego. Zaleczanie przez nich objawów chorób daje wprawdzie spektakularny, krótkoterminowy efekt, po którym jednak choroba powraca zazwyczaj ze zdwojoną siłą. Nieprawidłowy schemat leczenia jest wielokrotnie powtarzany. „Zaleczanie”, a nie leczenie trwa całymi latami. Kończy się dopiero zgonem pacjenta. To dotyczy zalecanych i stosowanych przez lekarzy na ogromną skalę antybiotyków, sterydów, IPP (inhibitory pomp protonowych) często stosowanych profilaktycznie. Podkreślmy, mimo stwierdzonych i udowodnionych licznych działań ubocznych !!! I chodzi tu o zgony, lub nieusuwalne kalectwo, a nie o ból głowy. Zapisywacz leków, lub jak kto woli „zaleczacz”, ma tłumy pacjentów i stateczne, wygodne życie, bez ponoszenia odpowiedzialności za to co robi, – bardzo często kosztem chorych i często szkodząc interesom Państwa Polskiego, które na to pozwala, a tak naprawdę finansuje w istocie przestępczy i niemoralny proceder.
Zastanawiałem się, czy rozmowa z funkcjonariuszami, w istocie pałkownikami gdańskiej OIL, ma sens. Brak jakiegokolwiek porozumienia przez okres kilku ostatnich lat dowodzi, że może nie ma sensu!? Sądzę jednak, że mój przypadek powinien poznać każdy Polski Lekarz. Pro publico bono.
Twórcom izb lekarskich przyświecało inne ich funkcjonowanie, nie przemysłowo-handlowej formacji SS, tylko instytucji, która będzie bronić lekarzy. Za wszelką cenę i pro bono. Izby lekarskie nie miały być narzędziem służącym do wyniszczania etycznych lekarzy, których poglądy na naukę i medycynę różnią się od poglądów mainstreamu przemysłowego (medycznego i farmaceutycznego). Zwłaszcza wtedy, gdy Państwo Polskie nie działa, a jego służby pozwalają, by z budżetu publicznego wyciekały do kieszeń firm farmaceutycznych i medycznych dziesiątki i setki milionów (a może i miliardów) złotych. My, skromni lekarze, nie mamy na to wpływu. Jeśli to nie przestanie przeszkadzać politykom – decydentom, sytuacja nie ulegnie zmianie. Izby lekarskie dalej będą preferować często ograniczające się do czasowego niwelowania objawów choroby, a nie do usunięcia ich przyczyn. I to dzieje się przy aprobacie ze strony struktur państwowych.
Zdawać by się mogło, że izby lekarskie – pieski łańcuchowe administracji państwowej, które przeszły na czarną stronę mocy, powinny to robić w ukryciu, bez ostentacji, buty, arogancji i bezczelności adresowanej do uczciwych lekarzy. Z poczuciem niemałego wstydu. Otóż nic bardziej mylnego. Jest dokładnie na odwrót. To uczciwi lekarze, którzy robią wszystko co mogą, by likwidować przyczyny chorób i mieć zdrowych pacjentów, są sekowani. Zaś lekarze o moralnych, zawodowych i naukowych niskich kompetencjach, ale za to wysokiej pozycji w strukturze okręgowych izb lekarskich, są najbardziej rezolutni i widoczni. I to władza, a nie wiedza czyni z nich programowych ignorantów, z którymi niemożliwy jest merytoryczny dyskurs na temat nauk medycznych – podstawowego narzędzia, którym powinien posługiwać się lekarz.
Ja na własnej skórze doświadczyłem tego rodzaju buty i arogancji od funkcjonariuszy Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, którzy ostentacyjnie i programowo odmawiających nawet wglądu w proponowaną im naukową literaturę przedmiotu, uzasadniającą stosowanych przeze mnie metody leczenia. Podkreślam, w 100% opartych na naukowych badaniach. Nawet podetknięcie im wprost pod nos fachowej literatury przedmiotu nic nie zmienia. Metody leczenia, które stosuję na równi z wieloma zagranicznymi lekarzami, są skuteczne i efektywne. Ich walory zarówno naukowe oraz użytkowe są bezsporne. Opisane zostały w ogromnym zasobie naukowej literatury przedmiotu, którą na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie proponowałem funkcjonariuszom gdańskiej OIL. Nic z tego.
Jednakże stosowanie metod leczenia nie opartych na promocji leków, powoduje, że etyczny lekarz w imię zasad musi zrezygnować z bardzo wymiernych zysków np. z wycieczek, wyjazdów na konferencje, na darmowe szkolenia (programy lojalnościowe), z prezentów, gadżetów, bonów towarowych, z ulg hotelowych, wycieczkowych, honorariów, etc… I nie tylko z wynagrodzenia za wykłady sponsorowane, ale również za ordynowanie pacjentom określonych leków. Lekarze na skalę masową całego kraju sponsorowani są przez koncerny światowych gigantów firm farmaceutycznych, których pierwszym celem było opanowanie i podporządkowanie sobie izb lekarskich. Ten cel osiągnięto. Drugim zaś celem jest pomijanie wyników badań klinicznych, ukazujących szkodliwe działanie produktów firm farmaceutycznych jako konieczny koszt cywilizacyjny. Co z całą stanowczością podkreślmy, jest kłamstwem upowszechnianym przez okręgowe izby lekarskie. Dlaczego ? Bo choć poszukiwanie metod przyczynowego leczenia chorób pozostaje w kolizji z interesem firm farmaceutycznych, to z punktu widzenia zdrowia pacjentów jest jedyną skuteczną metodą leczenia. Przez kraje najwyżej rozwinięte leczenie przyczynowe jest uznawane za skrajnie prawidłowe. Za przejaw skrajnej awangardy medycyny. Kraje te po pierwsze dysponują środkami finansowymi na budowanie struktur medycyny prewencyjnej, profilaktycznej, a po drugie skutecznymi mechanizmami ochrony państwa przed nadmierną zachłannością firm farmaceutycznych i medycznych. Innymi słowy efektywnie posługują się w tym celu służbami specjalnymi. W krajach bardziej cywilizacyjnie zaawansowanych niż Polska, lekarze poszukujący przyczyn chorób nie są, jak ja obecnie, grillowani i sekowani przez ich izby lekarskie.
Czy żyjąc i mieszkając w Polsce, mam się poddać inercji, którą tworzą izby lekarskie? Gdańska OIL odmawia udziału w naukowej debacie, odwołując się do argumentu: po co rozmawiać o preparatach stosowanych i wykorzystywanych w leczeniu chorych przez profesora Frydrychowskiego, skoro nie figurują na liście substancji czynnych dorocznie publikowanej przez ministra zdrowia. Czy to jest wystarczający argument dla lekarza? Czy nie wystarczy popatrzeć na obecnego ministra zdrowia i niemal wszystkich jego poprzedników, by wiedzieć, że minister nie ma kompetencji merytorycznych, by rozstrzygać, co może być substancją czynną, a co nią nie jest? Władza polityczna, choćby pochodziła z nie wiem jak silnego politycznego wyboru, nie zastąpi wiedzy i nauki. Nawet lekarz gminny, bez żadnego tytułu naukowego, to nie chłopiec na posyłki dla ministra zdrowia. To specjalista. I to minister musi słuchać rad lekarza, a nie odwrotnie. Struktura izb to struktura administracyjna. Rezygnacja z polemiki o zdrowiu pacjentów przez funkcyjnych członków gdańskiej izby z wysoko wyspecjalizowanym lekarzem, naukowcem, profesorem medycyny, którym jestem ja, oprócz tego, że jest deliktem Kodeksu Etyki Lekarskiej, stanowi przejaw konformizmu i zawodowego oportunizmu władz tej izby. Chcąc zachęcić lekarzy do naukowej debaty o przyszłości medycyny, zmuszony byłem prowokować środowisko lekarskie wypowiedziami w mediach, by zachęcić je do naukowej debaty o przyszłości medycyny.
Dlaczego? Bo normalnych rozmów w koleżeńskim, lekarskim gronie władze gdańskiej OIL unikają jak szczury. Intelektualne prowokacje z mojej strony w kierunku wymiany doświadczeń i poszukiwania nowoczesnych metod leczenia miały wymiar per excellence naukowy. Służą rozwiązywaniu problemów dostrzeżonych przez naukę, opisanych w piśmiennictwie i w literaturze przedmiotu oraz tych nieznanych i niezbadanych. Przez naukę nieopisanych. Z wnikliwie przeze mnie przestudiowanych zasobów nauki, popartych doświadczeniem wielu wybitnych lekarzy z całego świata jednoznacznie wynika, że wiele chorób przewlekłych, uznanych przez okręgowe izby lekarskie za nieuleczalne, można w pełni skutecznie leczyć. Najpierw jednak trzeba chcieć, a po drugie umieć. Funkcjonariusze gdańskiej OIL po pierwsze nie chcą, czym równają do przemysłu farmaceutycznego i medycznego. A hołdując zasadzie: leczyć, by nie wyleczyć, polski lekarz staje się w istocie akwizytorem firm farmaceutycznych.
PUBLICZNIE OŚWIADCZAM, ŻE LECZĄC UCZCIWIE, MOŻNA SKUTECZNIE WYLECZYĆ CUKRZYCĘ II typu, HASHIMOTO, CHOROBY TARCZYCY, LEŚNIOWSKIEGO-CROHNA, WIELE NOWOTWORÓW, W TYM NOWOTWORY MÓZGU – GLEJAKI, COFNĄĆ PROCESY MIAŻDŻYCOWE, WYLECZYĆ, STOPĘ CUKRZYCOWĄ, RZS, ZABURZENIA SNU ETC…
To tylko przykłady chorób, które można skutecznie leczyć. O słuszności metod stosowanych przeze mnie decyduje owszem moja kompetencja naukowa i dość bogate, osobiste doświadczenie lekarskie. Ale nie tylko. Moją wiedzę zawdzięczam również recenzowanym, uznanym naukowym czasopismom i częstokroć wielogodzinnym rozmowom z innymi lekarzami (europejskimi, amerykańskimi oraz z innych krajów i kontynentów), którzy z równym powodzeniem stosują omawiane metody. Naukowe czasopisma są źródłem najświeższych informacji o najnowszych metodach, ich skuteczności, lub braku skuteczności. Gdyby funkcjonariusze gdańskiej OIL chcieli czytać i poznawać recenzowaną, profesjonalną, naukową literaturę przedmiotu, mogliby zdobywać i wzbogacać swą wiedzę i doświadczenie z zakresu najnowszych osiągnięć medycznych całego świata zachodniego, bez konieczności osobistych i drogich podróży do tych krajów w celu samokształcenia. Zaś rezygnując z wiedzy i doświadczenia międzynarodowych naukowych autorytetów – nauczycieli akademickich i mentorów, profesorów medycyny, zmieniają polską medycynę w zaścianek. A dokładnie mówiąc w „wiochę zachodu”. W rezultacie polskie izby lekarskie własną ojczyznę i Polaków traktują jak podgatunek. Jak pariasów Europy i świata, których można truć poprzez stosowanie metod mających olbrzymie działania uboczne i które zagrażają zdrowiu oraz życiu pacjentów.
W literaturze naukowej, którą funkcjonariusze gdańskiej OIL odrzucają z taką lekkością, zdarza się, że stare, babcine metody potrafią być opisane w nowy, awangardowy, naukowy sposób. Jeśli rzeczywiście ich działanie jest naukowo sprawdzone i zweryfikowane, według mnie stanowią część wiedzy strictissime medycznej. Jako naukowiec uważam, że nawet, gdyby masło, lub maślanka efektywnie leczyły chorego z określonej choroby, na którą w wykazie substancji czynnych publikowanym przez resort zdrowia nie widnieje lek uznany oficjalnie (formalnie przez medycynę), to ja jako lekarz będąc przekonanym o skuteczności owej maślanki, lub masła, zastosowałbym je, nie czując się w ogóle związanym zakazem, lub nakazem administracyjnym, wyrażanym przez „pałkowników” izb lekarskich. Lekarz postępujący w zgodzie z najnowszą wiedzą medyczną, za świadomą zgodą pacjenta nigdy nie powinien bać się kary z tytułu działania w najlepszym interesie pacjenta. Tak dalece, jako lekarz, jestem o tym przekonany, iż sądzę, iż powinniśmy tego uczyć studentów. Nie możemy przyszłych lekarzy wychowywać na zapisywaczy leków oraz procedur medycznych, jakby byli nie podmiotami ustaw medycznych, lecz ich niewolnikami. Zniewolonymi przez narzucone im odgórnie algorytmy postępowania. Owe niewolnicze algorytmy nie służą pacjentom, lecz ciemnym, krociowym interesom, które obce są przepisom ustaw i zasadom określonym w Kodeksie Etyki Lekarskiej. Zaś jak na ironię stosowanie doskonałych wręcz metod leczenia w Polsce kończy się odebraniem lekarzowi prawa wykonywania zawodu.
Jako samodzielny pracownik naukowy mam nie tylko prawo, lecz i obowiązek studiowania naukowej literatury przedmiotu, poszukiwania nowych metod leczenia, sprawdzania ich skuteczności i ich weryfikowanie. Jeżeli okażą się skuteczne, powinienem zrobić wszystko, by zostały wdrożone do powszechnego leczenia dla dobra wszystkich chorych. W ten sposób wypełniam przysięgę Hipokratesa, którą złożyłem i pozostanę jej wierny. Imperatyw moralny każe mi interesy wielkiego przemysłu odstawić na bok, nawet gdy godzi to w moją kieszeń oraz grozi kolizją z niektórymi działaczami izby lekarskiej.
Zostałem ukarany najsurowszą karą, choć nie popełniłem żadnego błędu medycznego. Moim błędem jest brak posłuszeństwa względem części mainstreamu lekarskiego, który aportuje i je z ręki przedstawicieli firm medycznych i farmaceutycznych. A może też jak posłuszny pudelek powinienem milczeć? Nic nie mówiąc, że uzyskuję doskonałe rezultaty leczenia, nie stosując produktów i metod leczenia rekomendowanych przez firmy farmaceutyczne? Czyż nie jest moralnym prawem i powinnością zawodową lekarza publicznie głosić, że uzyskuje pozytywne wyniki leczenia? Skoro kilka tysięcy moich pacjentów nie ma żadnych powikłań. W państwie stanowiącym środek Europy, którego wszystkie bez wyjątku apteki informują nas drobnym druczkiem na ulotkach dołączanych do niemal każdego leku rekomendowanego przez izby lekarskie o gargantuicznej liczbie skutków ubocznych związanych z ich stosowaniem? Jak uczciwy lekarz ma na to reagować? I choć sąd lekarski nie dowiódł mi, że wyrządziłem krzywdę/szkodę jakiemukolwiek pacjentowi, to zastosowano wobec mnie karę najwyższą. Nie za delikt dyscyplinarny, ani karny, za jego skutkową postać, lecz za moje poglądy i sposób wykonywania zawodu. Zasadniczo się różniący od podejścia do chorych, które reprezentują izby lekarskie.
Czy opisywane przeze mnie podejście izb lekarskich, de facto organów państwa, nie nabiera czasem cech apartheidu ? Tak właśnie myślę i dlatego publicznie zniszczę swoje prawo wykonywania zawodu. Okręgowa Izba Lekarska w Gdańsku pozbawiła mnie go, nie potrafiąc odróżnić typowego deliktu dyscyplinarnego, wynikającego z nieuctwa lekarza, od stosowania w leczeniu zaawansowanych instrumentów nauki.
Ale nie płaczę. Płakałbym, gdyby mnie z izby usuwali prawi lekarze, a nie ignoranci. Zmuszony bronić się przed zarzutami wyssanymi z palca, niniejszym zawiadamiam opinię publiczną o prawdziwym obliczu izb lekarskich w Polsce. Polacy, którzy żyją w naszym kraju i nie opuścili Polski powinni poznać treści zawarte w tym apelu.
Odchodząc od naukowej wiedzy, a kierując się w stronę policyjnej pałki, izby lekarskie przyciągają do swoich struktur samych koniunkturalnych oportunistów. Jak wspomniałem „zaleczaczy”, „zapisywaczy” leków. Jakże to smutne, czego zawód lekarza musi doświadczać w naszym kraju. Jako wieloletni pracownik naukowy Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego nauczałem wielu spośród was. I albo niewiele zrozumieliście, albo zasady nauk medycznych, które starałem się wam wpoić, mniej dla was znaczą od zasad nauk ekonomicznych i finansowych, których was nie uczyłem.
Izby lekarskie, zamiast pełnić funkcje samorządowe, są placówkami promocji gotowych metod i algorytmów leczenia w interesie obcych firm, a nie Polaków. Promują środki medyczne i farmaceutyczne nawet wtedy, gdy ich skuteczność jest wątpliwej, lub żadnej jakości. Byle opłacało się finansowo. Na domiar złego izby nie promują i nie rozpowszechniają wśród swych członków postaw lekarza zorientowanego na najbardziej awangardowe rozwiązania i na wyniki naukowe, będące systemem żywym, dynamicznym i podlegający nieustannym zmianom. Systemem opartym nie tylko na wiedzy teoretycznej, lecz także na doświadczeniu. Gdańska izba lekarska, z awangardy medycyny, zmieniona została w izbę biurokratyczną. Jej wpływ na lekarza tak bardzo jest obecnie destrukcyjny, że gminny lekarz odchodzi od nauki, głównego narzędzia medycyny w XXI wieku. W jaką stronę? W stronę mechanicznego zapisywania ustalonych odgórnie leków i ordynowania wcześniej administracyjnie przez izbę ustalonych procedur medycznych. Tak uformowany lekarz z owego przysłowiowego Judyma nie ma już słownie nic. Przestaje być podmiotem i staje się pachołkiem medycyny. Czytaj: firm farmaceutycznych (via administracja państwowa), której izby lekarskie stały się ślepym narzędziem. Izby lekarskie pozbawione moralnego oblicza, nie potrafią bronić uczciwych lekarzy stosujących skuteczne, przyczynowe leczenie.
W rezultacie przyzwoici lekarze, straciwszy swych obrońców w trakcie postępowania dyscyplinarnego przed izbą, zmuszani są udowadniać, że nie są przysłowiowymi „wielbłądami”. To patologiczne warunki do wykonywania zawodu lekarza. Bardzo szybko wyrazem czynu zabronionego, popełnionego przez lekarza, staje się zwykłe samodoskonalenie, poszerzanie horyzontów zawodowych i naukowych. A w istocie poszukiwanie nowych rozwiązań dla medycyny. W ten sposób izby lekarskie, zamiast rozwijać, cofają naukę do średniowiecza. Wprawdzie nie mogą naukowca spalić na stosie, ale za to mogą pozbawić go prawa do leczenia chorych. I to w majestacie prawa. Mój przypadek, choć z początku XXI wieku, niczym się nie różni od powszechnie znanych zdarzeń historycznych, w których eksterminowano przeciwników za samą odmienność poglądów. Kopernik, Galileusz, Giordano Bruno, etc.. Podobnie jak owi niezwykli naukowcy w dziedzinie astronomii, tak i ja w dziedzinie medycyny zarzucam izbom lekarskim, że po cichu wracają do owych ciemnych epok, stając się ośrodkiem ciemnogrodu i inkwizycji. O innych izbach jest mi trudniej mówić, ale dobrze poznałem lekarzy – funkcjonariuszy Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. W sumie potraktowali mnie dość łagodnie. Mogli przecież spróbować wersji z chorobą umysłową, lub zaproponować mi serię elektrowstrząsów i wykasować mi pamięć, żebym nie kalał własnego gniazda. A więc przypomnę Państwu słowa Cypriana Kamila Norwida:
„Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala?
Czy ten, co mówić o tym nie pozwala”.
Wychodzę z izby, która zamiast bronić, narusza moje niezbywalne prawo do spokojnego wykonywania zawodu lekarza i naukowca w wieku emerytalnym. Gdyby gdański sąd lekarski był uczciwy, okazano by mi dowody świadczące o deliktowej postaci popełnionego przeze mnie błędu lekarskiego. Innymi słowy, dowiedziona by mi została szkoda, lub krzywda, której doznał pacjent. Sąd ten nie potrafił tego zrobić, bo ja w całej mojej historii wykonywania zawodu nie zaszkodziłem ani jednemu pacjentowi.
Czyż nie jest zadziwiający fakt, że w tym samym czasie sądy lekarskie przy okręgowych izbach lekarskich nie karzą członków swych izb – lekarzy, którzy stosując rekomendowane przez izby metody farmakoterapii przyczyniają się nierzadko do zgonów, lub nieusuwalnego kalectwo tysięcy pacjentów.
Sama tylko cukrzyca zaleczana, a nie leczona, zbiera żniwo każdego roku kilkudziesięciu tysięcy ludzi. W majestacie prawa pacjentów tych się okalecza poprzez chirurgiczną amputację kończyn w wyrazie solidarności z producentami insuliny. Pacjenci z chorymi stawami okaleczani są już w milionach. Można wyliczać bez końca, podając przykłady chorób, które programowo nie są leczone, gdyż leki zaleczające wyłącznie objawy bez wyleczenia, są źródłem większych fortun dla ich producentów, niż leki leczące skutecznie, tj. usuwające przyczyny. My, wszyscy polscy lekarze, jesteśmy w dużym stopniu również udziałowcami tego biznesu. Z nielicznymi wyjątkami. Sam jeden bowiem skutecznie leczę większość chorób uznanych przez funkcjonariuszy izb lekarskich za nieuleczalne, w majestacie prawa!!!
PROFESORA MEDYCYNY, NAUKOWY TŁUMOK (DENTYSTA, LUB PEDIATRA) REPREZENTUJĄCY IZBĘ LEKARSKĄ, MÓGŁ UKARAĆ TYLKO I WYŁĄCZNIE ZA DELIKTOWĄ POSTAĆ, CZYLI SKUTKOWĄ, ZAWODOWEGO BŁĘDU LEKARSKIEGO. W PRZECIWNYM WYPADKU PRECZ OD MOICH NAUKOWYCH POGLĄDÓW I METOD LECZENIA, KTÓRE STOSUJĘ. NIC WAM DO TEGO.
Po wielu latach pracy naukowej i zawodowej, jako lekarz i profesor medycyny powinienem odczuwać dumę z tego powodu, że jestem członkiem gdańskiej izby lekarskiej. Tymczasem odczuwam tylko głęboki wstyd. Doświadczam bezprzykładnie złośliwego nękania mnie przez funkcjonariuszy gdańskiej izby, którzy stawiają mi miałkie, pozbawione wartości zarzuty. Gdy tymczasem stosowane przeze mnie metody leczenia pacjentów są znane nauce i wielu środowiskom lekarskim. Nie tylko polskim, w tym m.in. USA, Japonia, Niemcy, etc… Znane są bardzo wielu lekarzom z innych krajów świata. Z wyjątkiem funkcjonariuszy polskich izb lekarskich.
W treści tego apelu w zasadzie udzielam funkcjonariuszom z Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku odpowiedzi na wszystkie wyssane z palca, bezpodstawnie postawione mi dotychczas zarzuty.
Publiczne zniszczenie przeze mnie prawa wykonywania zawodu, spowoduje z mocy prawa (art. 7d ust.1 pkt.1) w zb. z ust. 2 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty) skreślenie mnie z listy członków izby lekarskiej. Zaś w konsekwencji skreślenia mnie z listy z mocy prawa nastąpi umorzenie wszystkich spraw, które w ostatnich latach przeciwko mnie wykreowała gdańska izba lekarska. Od tej chwili moje zawodowe i naukowe poglądy dotyczące leczenia chorych są wyłącznie moimi poglądami. Łapy od nich precz.
Mimo mojego dojrzałego wieku wierzę, że doczekam chwili, gdy obecni włodarze nie tylko gdańskiej, ale i pozostałych izb lekarskich, naruszający prawa pacjentów, zostaną skutecznie rozliczeni, zarówno prawnie, jak i moralnie. Będę na to czekał razem z moimi zdrowymi pacjentami, którzy według gdańskiej OIL już dawno powinni zalegać na cmentarzach. Zamiast na starość cieszyć się z członkostwa w gdańskiej izbie lekarskiej, jako nestor nauki i zawodu lekarza, muszę się przed wami bronić i stowarzyszać z innymi lekarzami. Albo z prześladowanymi tak samo jak ja, albo z tymi, którzy uznali was za zdrajców. Paradoksalnie zmuszając do zrzeszania się w formacje obronne nawet tak doświadczonych lekarzy jak ja, izby lekarskie same dają początek walki o sprawiedliwość, postęp i naukę. Kierujemy się dobrem pacjentów. Im bardziej agresywne jest działanie izb, tym szybciej powstanie środowisko lekarzy, którzy będą potrafili etycznie leczyć, etycznie zarabiać znacznie większe pieniądze niż zarabiają obecnie, nie krzywdząc pacjentów. Dochody, które obecnie zagarniają firmy farmaceutyczne, należą się lekarzom.
Profesor medycyny Andrzej Frydrychowski
Ps. Jeśli tym, co mówię ktoś z Państwa poczuł się obrażony, Bardzo mi miło. Proszę się do mnie odezwać. Będziemy tworzyć alternatywną medycynę. Naukową Medycynę Naturalną. Ta nazwa nie nawiązuje do ziół, czy babcinych przepisów. Odwołuje się do natury ludzkiej, którą medycyna winna badać i studiować, uwzględniając w leczeniu naturalne, a dokładnie mówiąc, molekularne właściwości anatomii, fizjologii oraz psychiki człowieka. Poprzez zastosowanie właściwego doboru środków medycznych oraz naukowych metod leczenia. Czyli takich, które nie szkodzą. Primum non nocere. Mainstream medyczny i farmaceutyczny od dawna uszkadza ludzi, bezpodstawnie twierdząc, że jest to niezbędny koszt postępu. Naukowa Medycyna Naturalna, której jestem prekursorem, już wkrótce dowiedzie, że szkodzenie pacjentom i uszkadzanie ich jest co najmniej wyrazem indolencji lekarskiej. A nawet zbrodni, w sytuacji, gdy nauka dysponuje już metodami skutecznego leczenia tzw. „nieuleczalnych chorób”. W całym świecie istnieją uniwersytety medycyny komplementarnej, gdzie lekarz i naturopata (także profesorowie) współpracują dla dobra chorego. Izby do tego nie dorosły. Pierwszym obowiązkiem człowieka jest rozumność, kto was tego pozbawił?
Wszystkich lekarzy podzielających moje poglądy zapraszam do zapoznania się z działalnością dwóch stowarzyszeń:. Towarzystwo Lekarzy Medycyny Zintegrowanej (TLMZ), którego jestem prezesem, oraz Polskiego Stowarzyszenia Niezależnych Lekarzy i Naukowców (PSNLiN ), którego prezesem jest dr Dorota Sienkiewicz. Nie jesteśmy sami, są jeszcze osoby, którym zależy na dobru pacjenta i uczciwie wykonywanej pracy, połączmy się. Walczmy o zdrowie i życie wszystkich Polaków.
do wiadomości:
- Andrzej Duda – Prezydent Polski
- Gabinet Ministra Sprawiedliwości, dr hab. Marcin Warchoł, Wiceminister Sprawiedliwości, Pełnomocnik Rządu ds. praw człowieka
- Adam Niedzielski – Minister Zdrowia
- Media krajowe i za graniczne